wtorek, 31 października 2017

MOJA LADY JANE / CYNTHIA HAND, BRODI ASHTON, JODI MEADOWS



"Każdemu głupcowi wydaje się, że jest mędrcem, tymczasem tylko mędrzec wie, ze jest głupcem."

"Moja Lady Jane" to książka, o której od paru miesięcy jest NAPRAWDĘ głośno. Recenzje na blogach, kanałach na YouTubie, bookstagramach i wszystkim innym - wydaje mi się, że każdy już zdążył ją przeczytać, przez co czuję się odrobinę w tyle, ale oto udało mi się w końcu to nadrobić i dzisiaj przychodzę do was z recenzją. Cała książkowa strona Internetu aż huczała od opinii tej powieści, ale jeżeli ciągle Wam mało i chcecie poznać moje skromne zdanie na jej temat to znaleźliście się we właściwym miejscu ;)



Tytułową bohaterką książki jest szesnastoletnia Jane - kuzynka króla Edwarda, która ma objąć władzę w XVI-wiecznej Anglii z powodu jego śmiertelnej choroby i braku potomstwa. Dziewczyna jest typowym molem książkowym, najchętniej spędziłaby całe życie z nosem w książce. Wszystko byłoby całkowicie zwyczajne gdyby nie to, że nagle z dnia na dzień musi pogodzić się z tym, że jej życie przewraca się do góry nogami: ma poślubić zupełnie obcego mężczyznę - Gifforda (który, nawiasem mówiąc jest Eðianinem, czyli potrafi zmieniać się w zwierzę). Dodatkowo Jane zostaje wplątana w pewną intrygę, więc na pewno nie jest postacią, której zazdroszczę. Nic więcej na temat fabuły Wam nie zdradzę, musicie sami sięgnąć po tę książkę, aby dokładniej poznać losy nastolatki.

Z ręką na sercu przyznaję, że to właśnie ogrom pozytywnych opinii miał wpływ na to, że przeczytałam "Moją Lady Jane". Trochę się obawiałam sięgając po nią, gdyż mam ten zaskakujący zwyczaj, że w większości przypadków po prostu nie podobają mi się książki, które podobają się każdemu. Kiedy słyszę o jakiejś powieści z każdej strony i za każdym razem kiedy przeglądam Internet widzę nową jej recenzję, to po prostu tracę ochotę na jej przeczytanie albo kiedy już to robię mam tak wysokie oczekiwania, że często się zawodzę. Ale nie martwcie się, nie tym razem! "Moja Lady Jane" to książka, którą wraz ze wszystkimi czytelnikami pokochałam całym sercem. Nie potrafię znaleźć chociaż jednej wady, która zepsuła mi przyjemność z czytania. Naprawdę. 

"A najbardziej na świecie kochała to, w jaki sposób książki przenosiły ją gdzieś daleko, poza obręb przyziemnego, dusznego życia, i pozwalały jej doświadczać setek innych żyć. Książki były jej bramą do innych światów."

Fabuła jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami i prawdziwą historią nastoletniej Jane, która w rzeczywistości rządziła Anglią zaledwie kilka dni, a potem została zabita. Autorki w godny podziwu sposób przekształciły tę historię we wspaniałą opowieść opartą na swojej własnej wersji wydarzeń. W tej zmienionej formie historia została wzbogacona o elementy fantastyczne. Bardzo spodobał mi się wątek Eðianinów, który został wprowadzony przez autorki i jest zupełną nowością. Otwarcie cieszę się, że w losy bohaterów nie został wpleciony element wampirów, wilkołaków czy innych schematycznych i oklepanych postaci fantastycznych.


Jak widać po okładce, autorki są trzy. Tak, trzy. Nie, nie domyśliłabym się tego za żadne skarby, gdyby nie zostało to wydrukowane i wręcz podsunięte mi pod nos. Kobiety dobrały się po prostu idealnie. Nie widać różnicy w ich stylach pisania, czytając książkę wydawało mi się, że wszystko napisała jedna osoba. Próbuję wyobrazić sobie jak trudnym zadaniem musi być stworzenie tak fantastycznej, jednolitej historii przez trzy różne autorki i jedyne co przychodzi mi do głowy to to, że chciałabym po prostu im pogratulować, bo jak dla mnie jest to osiągnięcie godne wszelkiego podziwu.

Pokochałam całą sobą bohaterów, których poznajemy w książce. Darzę ich tak ogromną sympatią, że to dla mnie aż nowość bo zazwyczaj bohaterowie nie wywierają na mnie aż tak pozytywnego wrażenia. Humorystyczne wątki i dowcipne wypowiedzi sprawiły, że podczas czytania co chwilę wybuchałam głośnym śmiechem i praktycznie płakałam z rozbawienia. 

"- Czy to był koński żart?
- Gdzie-e-e-e tam - zarżała."

Z całego serca polecam wam tę książkę. Jestem doskonałym przykładem na to, że jest to powieść, która bawi do łez i absolutnie pozytywnie zaskakuje. Zapewniam Was, że nie będziecie się przy niej nudzić i mam nadzieję, że spodoba się Wam tak samo jak mi się spodobała. Pozdrawiam i zachęcam do lektury! 
9/10
Karolina

niedziela, 29 października 2017

CHŁOPAK, KTÓRY ZAKRADAŁ SIĘ DO MNIE PRZEZ OKNO / KIRSTY MOSELEY



"Jego obecność podziałała na mnie kojąco.

Najprawdopodobniej była to najmilsza rzecz, jaką Liam kiedykolwiek dla mnie zrobił."

Cześć wszystkim! Wracam dzisiaj do Was z nową recenzją, tym razem jest to powieść Kirsty Moseley "Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno". Jest to najprawdopodobniej jeden z najdłuższych tytułów, z jakimi miałam kiedykolwiek styczność. Co do autorki - jest to moje pierwsze spotkanie z jej twórczością, ale czy ostatnie? Trudno stwierdzić, kiedy tak naprawdę sama nie wiem co mam myśleć o tej książce. Długo zastanawiałam się, co powinnam napisać bo moje uczucia do niej są bardzo mieszane. No cóż, zapraszam do opinii, a sami dowiecie się, dlaczego tak uważam.

Amber to dziewczyna, która po doświadczeniach z dzieciństwa nie jest w stanie zaufać nikomu na tyle, żeby pozwolić mu się do siebie zbliżyć. Mowa tu o kontakcie fizycznym, który jest dla nastolatki ogromnym wyzwaniem. Tylko nieliczne osoby posiadają przywilej dotykania jej: mama, brat Jake i jego najlepszy przyjaciel Liam.
Liam to chłopak, który posiada opinię szkolnego podrywacza, niszczyciela serc i oczywiście najprzystojniejszego ucznia ostatniej klasy. Zmienia dziewczyny jak rękawiczki, a jego życie to ciąg imprez oraz przygód na jedną noc i zupełnie się z tym nie kryje.
Nasuwa się pytanie: co może połączyć dziewczynę bojącą się dotyku oraz chłopaka uzależnionego od bliskości? Otóż, od ośmiu lat każdej nocy zasypiają przytuleni w łóżku Amber, aby następnego dnia powrócić do swoich standardowych uszczypliwości. Dziewczyna doskonale wie, że Liam to nie chłopak dla niej ani dla żadnej innej dziewczyny szukającej stabilizacji, ale równie doskonale wiadomo, że czasami to co jest dla nas złe wydaje się najbardziej kuszące...

"Speszona odwróciłam wzrok. Miałam wrażenie, że kiedy tak na mnie patrzy, widzi rzeczy, które staram się ukryć światem."

Zacznę może od pozytywnych stron powieści. Po pierwsze, naprawdę polubiłam bohaterów, co jest dla mnie ogromnym plusem bo nie ma chyba nic gorszego od czytania książki, w której główny bohater jest irytujący. Tutaj na szczęście nie było tego problemu. Liam to wręcz idealny chłopak i mogę się założyć, że czytając tę powieść każda dziewczyna chociaż raz pomyślała o tym, jaki jest wspaniały. Amber natomiast to dziewczyna z charakterem, potrafi postawić na swoim i otwarcie wyrażać swoje zdanie. 
Po drugie, uważam, że autorce należą się gratulacje ze względu na tak oryginalny pomysł na fabułę. Jest to niby zwykła powieść obyczajowa, poruszająca ważne tematy w przyjemny sposób, ale ze względu na dość nietypowy charakter relacji Amber i Liama, książka zdecydowanie wyróżnia się na tle innych podobnych sobie. 
Bardzo spodobało mi się również to, że autorka potrafiła zaciekawić czytelnika i pomimo minusów, o których wspomnę za chwilę, historia naprawdę mnie wciągnęła i nie potrafiłam przestać czytać.


"Odkrywałam, że jest naprawdę miły.
Nie miałam pojęci, dlaczego ukrywa swoją niesamowitą osobowość pod maską szowinistycznego podrywacza."

Co do wad, o których przed chwilą wspomniałam, muszę z przykrością stwierdzić, że znacznie wpływają one na moją ogólną ocenę.
Na pierwszym miejscu zdecydowanie i niepodważalnie: ilość cukru i słodyczy w wypowiedziach i zachowaniu bohaterów. Niektórym może się to spodobać, ale mnie naprawdę irytował ten idealny i sielankowy obrazek. Historia jest moim zdaniem wręcz przesłodzona, co jak dla mnie jest sporym minusem.
Po drugie: przewidywalność wydarzeń. Praktycznie nic mnie tu nie zaskoczyło, większość sytuacji dało się po prostu przewidzieć i nie wydarzyło się nic co w stu procentach byłoby dla mnie niespodziewane. Jak wspominałam wcześniej, nie mogłam się oderwać od tej książki ale głównie ze względu na oryginalność fabuły, zdecydowanie nie przez nieprzewidywany rozwój wydarzeń. Tego mi tu zabrakło, a uważam, że jest to dość ważny punkt każdej powieści.
A na koniec: błędy i literówki. Nie wiem, może trafiłam na pechowe wydanie, ale niesamowicie irytowały mnie błędy ortograficzne, powtórzenia oraz błędna pisownia. Mam nadzieję, że tylko nieliczne egzemplarze posiadają tę wadę.

Podsumowując, jest to ciekawa i bardzo lekka książka, którą przeczytacie w kilka godzin bo naprawdę wciąga. Raczej nie spodziewajcie się po niej zbyt wiele bo możecie się zawieźć tak jak ja. Mimo wszystko warto ją przeczytać, chociażby jak w moim przypadku dla rozrywki i odrobiny relaksu. Myślę, że dam autorce jeszcze jedną szansę, więc możecie się spodziewać recenzji jej kolejnej książki w niedalekiej przyszłości. Pozdrawiam! <3

6/10

Karolina

wtorek, 24 października 2017

POCZĄTEK WSZYSTKIEGO / ROBYN SCHNEIDER


"Przenikamy przez cudze życie jak duchy i zostawiamy po sobie wspomnienia o ludziach, którzy tak naprawdę nigdy nie istnieli. (...) Ale koniec końców to my decydujemy, jak inni mają nas widzieć."

Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam o książce, którą od chwili jej wydania chciałam przeczytać i parę dni temu wreszcie znalazłam chwilę aby po nią sięgnąć. Mowa oczywiście o powieści Robyn Schneider pt. "Początek wszystkiego". Okładka zachwyca, a dziesiątki pozytywnych rekomendacji tylko podsycają ciekawość. Pozwólcie więc, że dorzucę coś od siebie. Nic złego, daję słowo!

Ezra Faulkner i Cassidy Thorpe są jakby z dwóch różnych planet. Jak ogień i woda. Zupełne przeciwieństwa. 
ON - popularny i przystojny. Szkolna gwiazda sportu. Jego dziewczyną jest jasnowłosa piękność, która - jakżeby inaczej- jest cheerleaderką i najpopularniejszą dziewczyną w liceum. Czyżby coś Wam przypominał ten opis? O tak, schemat powtarzający się w amerykańskich filmach młodzieżowych: sielankowe życie szkolnej śmietanki towarzyskiej. Przereklamowane? Zdecydowanie.
ONA - ekstrawagancka, inteligentna, tajemnicza nowa uczennica. Zna dziwne słowa, ubiera się w męskie ubrania albo mundurki Gryffindoru, mistrzyni debaty. No cóż, teraz pewnie zastanawiacie się, co sprawiło, że zestawiłam tę dwójkę. No bo w końcu gwiazda szkoły i ekscentryczna rudowłosa nastolatka? Coś tu nie pasuje...
Owszem, Cassidy i Ezra pewnie nigdy by się nie poznali, gdyby nie osobista tragedia chłopaka, której efektem był nie tylko zniszczony samochód, ale również zniszczona przyszłość i marzenia. Tamtego pamiętnego dnia Ezra stracił prawie wszystko, co było dla niego ważne: karierę sportową, dziewczynę, przyjaciół a także pełną sprawność kolana. Wtedy właśnie w jego życiu pojawia się Cassidy i zmienia je na zawsze.

"Słowa mogą Cię zdradzić, jeżeli wybierzesz niewłaściwe, albo wyrazić mniej niż powinny, jeśli jest ich zbyt wiele"

Szczerze przyznaję, że nie oczekiwałam od tej książki fajerwerków, więc kiedy ich nie otrzymałam, nie czułam się zbyt zawiedziona. Dostałam lekką, przyjemną lekturkę na jesienny wieczór. Nic specjalnego, ale też nic negatywnego. Można naprawdę ciekawie spędzić z nią czas i tyle.

Książka jest napisana w bardzo lekki, prosty sposób. Akcja toczy się szybko, nie ciągnie się i nie nudzi. Dzięki temu "Początek wszystkiego" czyta się w niezwykłym tempie i po prostu nie da się oderwać od początku do końca. Od pierwszych stron historia mnie pochłonęła i nie miałam wyjścia, musiałam dokończyć powieść jeszcze tego samego dnia.

Historia przedstawiona jest z perspektywy Ezry, co moim zdaniem jest ogromnym plusem. Chłopaka polubiłam praktycznie od razu. Jego przeżycia mną wstrząsnęły i współczułam mu, jednocześnie przeżywając z nim jego osobistą tragedię. Spodobało mi się, że nie okazał się kolejnym schematycznym popularnym amerykańskim nastolatkiem. Wypadek wbrew pozorom miał w jego przypadku również pozytywny skutek, jakim była możliwość zdystansowania się od dotychczasowego życia i ponowne zastanowienie się nad samym sobą. 
Co do Cassidy - jest to naprawdę przyjazna, energiczna i wyróżniająca się z tłumu postać. Ja jednak nie do końca ją polubiłam. Od samego początku byłam do niej sceptycznie nastawiona i nie zdobyła mojej sympatii, w przeciwieństwie do Ezry.

"Smakowała jak fajerwerki, jak coś, do czego można się zbliżyć, ale nigdy nie będzie się tego miało na zawsze i tylko dla siebie"

W powieści został poruszony temat powrotu do rzeczywistości po czymś, co dla nas samych wydaje się być końcem świata. Pomimo faktu, iż jest to naprawdę trudne zagadnienie, autorka zdołała opowiedzieć o nim w bardzo ciekawy i przyjemny sposób. Książka pełna jest humorystycznych dialogów i śmiesznych sytuacji, ale nie brakuje również poważnych rozmów i refleksji. 

"Oscar Wilde powiedział kiedyś, że umieć żyć to najrzadsza rzecz na świecie, bo większość ludzi jedynie egzystuje i to wszystko. Nie wiem, czy miał rację, ale wiem, że ja bardzo długo tylko egzystowałem. A teraz zamierzam żyć"

Uważam, że jest to naprawdę dobra książka, która zasługuje na uwagę. Bardzo miło mi się ją czytało, ale nie zrobiła na mnie zbyt dużego wrażenia. Mimo to, polecam Wam "Początek wszystkiego" jeżeli chcecie przeczytać krótką ale ciekawą historię z dość zaskakującym zakończeniem. Mogę Was zapewnić, że nie będziecie się przy niej nudzić! :)

7/10
Karolina

piątek, 20 października 2017

PODTRZYMUJĄC WSZECHŚWIAT / JENNIFER NIVEN


"A jeśli chodzi o was, całą resztę, zapamiętajcie jedno: JESTEŚCIE CHCIANI. Czy jesteście duzi, czy mali, niscy czy wysocy, zwykli czy śliczni, towarzyscy czy nieśmiali. Nie pozwólcie, żeby ktokolwiek wmawiał wam, że jest inaczej. I sami też tego nie róbcie. Zwłaszcza nie róbcie tego sami"

Przychodzę dzisiaj do Was z najnowszą książką Jennifer Niven, czyli "Podtrzymując wszechświat". Jest to powieść młodzieżowa, która od kilku dni porywa serca czytelników i zdobywa bardzo pozytywne opinie. Chcecie wiedzieć, co ja o niej myślę i czy warto po nią sięgać? Zapraszam do recenzji!

Libby Strout to nastoletnia dziewczyna, której życie zdecydowanie nie przypomina bajki. Wszyscy kojarzą ją jako "najgrubszą nastolatkę w Ameryce", którą została okrzyknięta kiedy była młodsza, zaraz po tym jak do sieci trafił pewien kompromitujący filmik. Dziewczyna straciła matkę, pozostał jej tylko ojciec, który pogrążony w żałobie, nie zauważył, że z Libby dzieje się coś złego, co sprawiło, że zaczęła zajadać swoje smutki. W chwili, kiedy ją poznajemy, dowiadujemy się, że przeszła ogromną przemianę i waży już znacznie mniej, co pozwoliło jej na powrót do szkoły po wielu latach.
Jack Masselin to popularny i niezwykle lubiany nastolatek. Na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że jego życie pozbawione jest jakichkolwiek problemów. Ma piękną dziewczynę, jest przystojny i każdy go lubi. Nikt jednak nie wie, że Jack skrywa pewien sekret. Sekret, który nie pozwala mu normalnie funkcjonować. Sekret, który czyni każdy jego dzień praktycznie niemożliwy do zniesienia. Mianowicie, Jack cierpi na rzadką chorobę, która uniemożliwia mu rozpoznawanie twarzy. Nie jest nawet w stanie zapamiętać twarzy rodziny, przyjaciół oraz swojej dziewczyny. Każdego dnia otaczają go obcy dla niego ludzie.

"Nigdy nie zostawiamy z tyłu starego świata, po prostu tworzymy sobie nowy"

Jest to moje drugie spotkanie z Jennifer Niven. Czytałam wcześniej "Wszystkie jasne miejsca" i bardzo mi się spodobały, ale muszę przyznać, że to właśnie "Podtrzymując wszechświat" zdobyło moje serce. Nie spodziewałam się czegoś aż tak wciągającego i przejmującego, a jednak! Czytałam z zapartym tchem od początku do końca, bo byłam tak zainteresowana historią Jacka i Libby. Chociaż przyznaję, że byłam zaciekawiona, to koniec nie wzbudził we mnie zaskoczenia. Wręcz przeciwnie, od pewnego momentu podejrzewałam, jak się wszystko zakończy. Pomimo tego gwarantuję, że nie będziecie mogli się od niej oderwać, bo opowieść ta całkowicie Was pochłonie.

Co do problematyki utworu, spodobało mi się to, że bohaterowie byli bardzo barwni i wyraziści. Ich problemy nie były banalne, co więcej chyba pierwszy raz spotkałam się z tego typu przypadłościami w książce. Prozopagnozja, na którą cierpi Jack zdecydowanie nie należy do czegoś, z czym mamy kontakt w życiu codziennym. Bohaterowie wzbudzają w czytelniku ogromną sympatię. Po prostu nie da się nie lubić Libby! 

Kompozycji tekstu i stylowi autorki również nie mam nic do zarzucenia. Książkę czyta się bardzo szybko, głównie ze względu na krótkie rozdziały. Ukazanie na przemian perspektyw Jacka i Libby to zabieg, który sprawił, że bohaterowie wydawali mi się jeszcze bliżsi, lepiej ich rozumiałam i nie musiałam się niczego domyślać.

Podsumowując, "Podtrzymując wszechświat" to wspaniała powieść o samoakceptacji, mierzeniu się z własnymi problemami, przyjaźni, miłości, a także przeogromnej odwadze. Polecam ją każdemu, chociażby dlatego, że jest to pozycja poruszająca ważne i trudne tematy w niezwykle prosty i przyjemny sposób. Zachęcam Was do przeczytania, ale ostrzegam, że BARDZO wciąga!:)

9/10
Karolina

niedziela, 15 października 2017

13 POWODÓW / JAY ASHER



"Jeśli słyszysz piosenkę, która wywołuje u ciebie łzy, a nie chcesz już płakać, nie słuchasz jej więcej.
Ale nie da się uciec od samego siebie. Nie można postanowić, że się już nie będzie siebie oglądać. Wyłączyć zgiełku w swojej głowie."

Dzisiaj przyszła pora, na książkę o której większość z Was z pewnością słyszała. Mianowicie mowa o "13 powodach". Została ona wydana parę lat temu, ale dopiero od niedawna cieszy się tak dużą popularnością. Wszystko to za sprawą serialu na jej podstawie wyprodukowanego przez Netflix. Serial obejrzałam zaraz po premierze, ale po książkę sięgnęłam dopiero teraz. Czy żałuję? Tak. Czy wolę ekranizację od powieści? Nie. 

Hannah Baker to nastolatka jak każda inna. Na pierwszy rzut oka nic jej nie wyróżnia, nic nie czyni jej wyjątkowej na tle pozostałych dziewcząt. Ma znajomych, chodzi na imprezy, uśmiecha się, a plotki głoszą, że jej życie towarzyskie jest niezwykle barwne. Dziewczyna jak każda inna. Mogło się tak wydawać, bo w końcu na taką właśnie wyglądała. A przynajmniej do czasu kiedy postanowiła odebrać sobie życie. Tyle, że Hannah nie znika niezauważona i zdecydowanie nie zabiera swoich sekretów ze sobą do grobu. Postanawia nagrać 13 kaset, na których opowiada o 13 powodach swojego samobójstwa, a dokładniej - o osobach, które przyczyniły się do jej śmierci. 
Claya Jensena poznajemy w momencie, kiedy trafia do niego pudełko z nagraniami Hannah i wraz z nim poznajemy jej historię. Dowiadujemy się co takiego zrobiły osoby ze środowiska dziewczyny, że skłoniło ją to do odebrania sobie życia.

Zacznę może od wyjaśnienia tego, co napisałam na samym początku. Tak, żałuję, że przeczytałam książkę dopiero po obejrzeniu serialu. Dlaczego? Po prostu w czasie czytania porównywałam ją do ekranizacji, która bardzo różni się od powieści. Wielu wątków po prostu brakowało mi w książce przez to, że najpierw obejrzałam serial. Dlatego jeżeli zastanawiacie się co zrobić w pierwszej kolejności, zachęcam Was abyście najpierw sięgnęli po książkę. Po drugie: czy wolę ekranizację od powieści? Nie. Nie potrafię wybrać tego co bardziej przypadło mi do gustu. Po przeczytaniu "13 powodów" zaczęłam wraz z serialem traktować je jako spójną całość. Gdybym skończyła moje spotkanie z tą pozycją na książce, po prostu brakowałoby mi czegoś, odczuwałabym pewien niedosyt. Serial jest więc doskonałym uzupełnieniem treści, zatem nie potrafię wyodrębnić mojego faworyta w tej kwestii.

"Nikt nie wie ze stuprocentową pewnością, w jakim stopniu jego postępowanie odbija się na życiu innych. Bardzo często nie mamy choćby bladego pojęcia. Mimo to robimy, co nam się żywnie podoba."

"13 powodów" porusza niezwykle poważny temat, jakim jest samobójstwo. Nie traktuje czytelnika z taryfą ulgową. Przedstawia brutalną rzeczywistość. Pokazuje jak ogromny wpływ nasze czyny mają na innych ludzi. Uczy nas, że wszystko co robimy lub mówimy ma swoje konsekwencje, nawet jeżeli traktujemy to jako niewinny żart. Nigdy nie mamy pojęcia co dzieje się w czyimś życiu i nigdy nie wiemy z czym musi mierzyć się każdego dnia. 

Mamy tu do czynienia z narracją Claya i Hannah. Akcja książki rozgrywa się już po śmierci dziewczyny, więc przedstawione zostają nam jedynie jej słowa płynące z 13 nagrań. Muszę przyznać, że o wiele bardziej lubiłam momenty, w których wypowiadała się Hannah. Clay niezwykle mnie irytował i wydawał mi się taki... nijaki. Grzeczny, dobrze wychowany chłopak. I tyle. Nic więcej nie mogę powiedzieć na jego temat. Niczym nie wyróżnił się na stronach powieści i zdecydowanie nie należał do moich ulubionych bohaterów. Był po prostu neutralny.


"Trudno mówić o rozczarowaniu, gdy potwierdzają się twoje oczekiwania."

Styl autora jest bardzo lekki, sprawia że nawet tak trudny temat jak samobójstwo staje się łatwy w odbiorze. Natomiast coś, czego po prostu nie mogłam znieść to kompozycja tekstu, czyli przeplatane wypowiedzi Hannah i Claya. Czasami musiałam czytać dwukrotnie tę samą stronę aby zorientować się kto co powiedział. 

Podsumowując, książka naprawdę bardzo mi się spodobała i polecam ją każdemu. Naprawdę. Po pierwsze ze względu na to, że jest to po prostu bardzo dobra książka. A po drugie i najbardziej istotne: pokazuje jak ważne jest to jak traktujemy innych i że każdy nasz czyn ma większy lub mniejszy wpływ na drugiego człowieka. Nawet jeżeli jest to z pozoru mała rzecz to dla kogoś może okazać się kolejnym elementem prowadzącym do nieuniknionej tragedii. Książka ukazuje nam również, że bardzo często małe zmiany w czyimś wyglądzie lub zachowaniu to rozpaczliwe wołanie o pomoc. Uczy nas dostrzegać te znaki ostrzegawcze abyśmy może kiedyś, w przyszłości byli w stanie zapobiec ogromnej tragedii. Polecam każdemu z całego serca "13 powodów"!

9/10

Karolina













piątek, 13 października 2017

CONFESS / COLLEEN HOOVER


„Są ludzie, których spotykasz i poznajesz, ale są ludzie, których spotykasz, a już ich znasz”

Tak, tak, wzrok Was nie myli. Jest to druga z kolei recenzja książki Colleen Hoover na moim blogu. Tym razem jest to „Confess”, czyli książka wobec której nie miałam zbyt wysokich oczekiwań, ale już po paru stronach uświadomiłam sobie, w jak ogromnym byłam błędzie.

Owen to niezwykle utalentowany artysta. Pomimo bardzo młodego wieku prowadzi dobrze prosperującą galerię sztuki, a obrazy które się w niej znajdują mają w sobie jeden wyjątkowy szczegół. Otóż, Owen kolekcjonuje anonimowe wyznania, które następnie stają się dla niego główną inspiracją w procesie tworzenia nowego dzieła. Auburn poznaje artystę kiedy rozpaczliwie potrzebuje pieniędzy, a na oknie galerii dostrzega ogłoszenie dotyczące pracy jako asystentka Owena. Już po kilku godzinach okazuje się, że doskonale się dogadują, ale to dopiero początek ich historii… Przed nimi wiele wyzwań i przeszkód, które sprawią, że będą musieli zastanowić się co jest dla nich najważniejsze i czy jest warte poświęcenia w imię miłości. Ale czy Owen, specjalista w dziedzinie cudzych sekretów będzie potrafił zmierzyć się z własnymi?

„Bo to nie mięśnie czynią człowieka silnym. Tylko tajemnice. Im więcej sekretów skrywasz, tym silniejszy jesteś w środku”

Muszę przyznać, że jestem niezwykle zaskoczona tą książką. Jest dość krótka i nie spodziewałam się, że czymś mnie zaskoczy. Ale jak zwykle, Colleen Hoover stanęła na wysokości zadania i stworzyła powieść, która bawi, wzrusza i zaskakuje. Owen i Auburn to bardzo barwne postacie. Oboje mają wyraziste charaktery i przeszłość pełną sekretów. Coś, co ogromnie mi się spodobało, to to że historia wydaje się tak prawdziwa. Nienawidzę powieści, w których dwójka bohaterów ma wszystko podane jak na tacy, a ich życia są po prostu doskonałe, a jako ostatnie zdanie należałoby dodać „I żyli długo i szczęśliwie…”. O nie. To nie ten rodzaj opowieści. Tu wszystko jest jak w prawdziwym życiu: wzloty i upadki, wyrzeczenia, cierpienie, trudne decyzje. Bohaterowie muszą zmagać się z własnymi i cudzymi problemami i właśnie to sprawia, że ta historia jest tak fascynująca.

„Zawsze będę cię kochał, nawet kiedy nie będę już mógł”

Ogromnym atutem książki jest fakt, iż reprodukcje obrazów Owena zostały wydrukowane wraz z pasującymi do nich wyznaniami. Tak więc oprócz niezwykle plastycznych opisów mamy również wgląd na rzeczywiste dzieło. Co bardzo mnie zaskoczyło, to to że wyznania zawarte w powieści są autentycznymi anonimowymi zwierzeniami czytelników. Sprawia to, że opowieść wydaje się jeszcze bardziej realistyczna.


„To niesamowite jaki dystans między dwojgiem ludzi może stworzyć prawda”

Tym razem w opinii książki pani Hoover muszę uwzględnić jedną, dość sporą wadę. Mianowicie jestem zawiedziona zakończeniem. Nagle wszystko wydarzyło się tak szybko, a koniec opowieści pozostawił ogromny niedosyt. 

Pomimo defektu jakim jest finał powieści, wciąż podtrzymuję moją początkową opinię i w dalszym ciągu jestem zachwycona tą książką. Polecam ją każdemu, zwłaszcza na jesienne wieczory kiedy mamy ochotę na coś przyjemnego, krótkiego ale też wciągającego i fascynującego. Obiecuję, że się nie zawiedziecie!

8/10

Karolina