niedziela, 17 grudnia 2017

PODARUJ MI MIŁOŚĆ. 12 ŚWIĄTECZNYCH OPOWIADAŃ / OPRACOWANIE ZBIOROWE


"Wszyscy kochamy i wszyscy ponosimy straty, a mimo to nie przestajemy kochać."

Po długiem przerwie wracam do Was z jedną z najlepszych i najpiękniej wydanych książek świątecznych. Jak głosi okładka, wydanie składa się z 12 opowiadań napisanych przez autorów popularnych książek młodzieżowych i nie tylko. Została ona wydana dwa lata temu, ale od tego czasu wracam do niej co roku, aby jeszcze raz przeżyć wraz z bohaterami wspaniałe i magiczne wydarzenia i dzisiaj postanowiłam podzielić się z Wami moją opinią na jej temat i przede wszystkim zachęcić Was do przeczytania, jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście :))

Zacznę może od tego, że choćbym nie wiem jak bardzo się starała, to po prostu nie umiem wybrać mojego ulubionego opowiadania spośród tych dwunastu zamieszczonych w "Podaruj mi miłość". Każde z nich jest po prostu wspaniałe i wyjątkowe. Każdy z autorów przedstawił w swojej części swój własny pogląd na miłość i magię świąt, a wszystko to zebrane w jednym wydaniu tworzy idealną mieszankę, która z pewnością wprowadzi Was w świąteczną atmosferę. 

"Jeśli nosisz w sobie magię, powinieneś chronić ją przez całe życie, bo kiedy raz pozwolisz jej zniknąć, już nigdy nie powróci."

Bardzo spodobało mi się to, że każde z opowiadań ma w sobie coś szczególnego, co wyróżnia je na tle innych tekstów w książce.  Mogłoby się wydawać, że będą one co najmniej odrobinę do siebie podobne i nieco schematyczne, ale na szczęście tak się nie stało. Znajdziecie tu opowiadania o przeróżnej tematyce, które łączy ze sobą jedynie wątek świąteczny i miłosny. Niektóre są prawdziwe i realistyczne, a inne fantastyczne i przepełnione magią. Czytając je będziecie płakać, śmiać się, cieszyć się i denerwować - to prawdziwa mieszanka emocji! Jest to zdecydowanie pozycja, która jest obowiązkową lekturą dla wszystkich miłośników świątecznej aury. 

"Może myliłam się, sądząc, że niektórych rzeczy nie mogę mieć, że coś jest poza moim zasięgiem. Może wolno mi mierzyć wysoko. Może to wszystko jest dla mnie, jeśli tylko zechcę."

Czytając "Podaruj mi miłość" wielokrotnie żałowałam, że opowiadanie dobiega końca, bo muszę przyznać, że wiele z nich ma ogromny potencjał i spokojnie mogłoby przerodzić się w obszerną powieść, którą przeczytałabym z ogromną przyjemnością! Odkryłam również wielu autorów, których nie znałam, a po przeczytaniu ich opowiadania zdecydowałam się na zapoznanie z ich twórczością.

Jeżeli jeszcze nie czytaliście "Podaruj mi miłość" to bardzo Was do tego zachęcam i zapewniam, że nie będziecie żałować czasu, który poświęcicie na lekturę. Co więcej, uważam, że jest to także idealny prezent dla bliskiej osoby na święta, bo pasuje wręcz perfekcyjnie do chwili relaksu przy choince, kominku i z ciepłą herbatą w dłoni. Bardzo serdecznie polecam wszystkim, niezależnie od wieku!

9/10
Karolina

poniedziałek, 4 grudnia 2017

PASAŻERKA / ALEXANDRA BRACKEN



Etta to zwykła nastolatka. Wyróżnia ją ogromny talent, jakim jest gra na skrzypcach oraz otwarte drzwi do ogromnej kariery. Tak właśnie było do czasu, aż pewnej nocy dziewczyna zostaje nagle magicznie przeniesiona z Nowego Jorku na pokład statku do oddalonej o setki lat rzeczywistości. W roku 1776 jej losy splatają się z Nicholasem, od którego ma zależeć jej przyszłość. Okazuje się, że jedynie Etta jest w stanie zdobyć pewien wartościowy przedmiot. I tu właśnie zaczyna się niebezpieczna i fascynująca przygoda u boku młodego korsarza, która zadecyduje o przyszłych losach dziewczyny i o jej powrocie do domu...

"Chcę, byś to zapamiętała: koniec końców liczy się tylko nasz wybór. Nie marzenia, nie słowa i nie obietnice."

Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Alexandry Bracken, ale jakże udane! Jak możecie pewnie wywnioskować po zaznajomieniu się z tematyką postów na moim blogu, raczej nie gustuję w powieściach fantastycznych, zazwyczaj sięgam raczej po książki obyczajowe czy romanse, dlatego fakt, iż "Pasażerka" tak bardzo mi się spodobała jest dla mnie sporym zaskoczeniem. Jeżeli jesteście ciekawi, dlaczego tak ją polubiłam to zapraszam do recenzji :)

Zacznę może od tego, co pokochałam w "Pasażerce" najbardziej, czyli od bohaterów. Etta i Nicholas to zdecydowanie ten typ postaci, których po prostu nie da się nie lubić. Dziewczyna ta to niezwykle odważna i silna osoba, która nawet mimo sytuacji, w jakiej się znalazła, nigdy się nie poddawała. Ogromnym plusem jest dla mnie to, że jej zachowanie nie było ani irytujące ani przewidywalne. Jej wybory nie były schematyczne i oczywiste. Co do Nicholasa - jest po prostu idealny. Urzeczywistnienie wszystkich dziewczęcych fantazji dotyczących idealnego chłopaka. Jest on idealną mieszanką różnych cech, która tworzy perfekcyjną całość.

"Zastanawiała się, czy przez te wszystkie podróże w czasie nie zapomnieli o najważniejszym - że żyć należy nie w przeszłości ani w przyszłości, ale tu i teraz. A na przyszłość przyjdzie jeszcze czas."

Kolejnym plusem jest genialny pomysł na fabułę oraz żywe i wciągające rozwinięcie akcji. Autorka pisze lekko i przyjemnie, co tylko dodatkowo umilało mi lekturę. Właściwie nie potrafię znaleźć żadnej znaczącej wady, więc pozostaje mi tylko pogratulować pani Bracken bo wykonała kawał dobrej roboty. Zaskakujące zwroty akcji to kolejna zaleta powieści, której nie mogę zignorować bo dzięki temu książka stała się jeszcze lepsza. 

Ogromną zaletą jest także moim zdaniem całe tło historii, zwłaszcza opisy fantastycznych miejsc i odległych czasów. Pozwoliło mi to na wczucie się w opowieść i porwało mnie w ekscytującą podróż wraz z Ettą i Nicholasem. Spodobało mi się też to, że autorka nie tylko stworzyła ciekawą powieść przygodową, ale również zdołała poruszyć w niej kilka ważnych tematów, więc jest to pozycja, która nie tylko bawi, ale także uczy.

W ramach podsumowania dzisiejszej recenzji, chciałabym serdecznie polecić Wam "Pasażerkę". Nawet jeżeli tak jak ja nie gustujecie zbytnio w powieściach z tego gatunku, zapewniam Was, że ta książka na pewno się Wam spodoba, a przy okazji przeżyjecie fantastyczną przygodę z dwójką młodych i odważnych ludzi. Zachęcam do przeczytania :))

9/10
Karolina

Za egzemplarz recenzencki dziękuję:
CzytamPierwszy





wtorek, 28 listopada 2017

TYSIĄC PIĘTER / KATHARINE McGEE


"Miłość to nie to samo co zaufanie."

Avery to siedemnastoletnia dziewczyna, która znacznie różni się od współczesnych nastolatek. Została genetycznie zaprojektowana, więc jak możemy się domyślić jest chodzącym ideałem. Dodatkowo mieszka na tysięcznym, ostatnim piętrze Wieży, czyli budynku, który definiuje status społeczny mieszkańców Nowego Jorku. Najbogatsi mieszkają na najwyższych piętrach, a biedni na niskich. Wraz z Avery w mieszkaniu na piętrze bogaczy mieszkają jej rodzice oraz przyrodni brat Atlas, który jak się okazuje jest dla niej kimś więcej niż tylko członkiem rodziny. Podobne uczucia żywi do niego jednak również przyjaciółka dziewczyny - Leda. To nie jedyne sekrety mieszkańców Wieży. W czasie czytania poznajemy wiele innych osób, które skrywają tajemnice i myślą, że są one bezpieczne w zakamarkach ich umysłu. Oh, gdyby tylko wiedzieli jak bardzo się mylą... Jest otóż ktoś, kto zna wszystkie gorące nowinki z życia każdego z bohaterów. "Tysiąc pięter" to opowieść wręcz ociekająca sekretami, intrygami i pogonią za własnymi pragnieniami.

Zacznę może od tego, że po dość sporej przerwie od blogowania wracam do Was z naprawdę dobrą książką. Sięgnęłam po nią z kilku powodów: 1. Miejsce akacji to Nowy Jork, który kocham z całego serca.   2. Z jakiegoś powodu opis skojarzył mi się nieco z moją ukochaną "Plotkarą".  3. Urzekła mnie okładka. Jak się później okazało, dokonałam naprawdę dobrego wyboru bo opowieść jest bardzo wciągająca i naprawdę ciekawa.

"Masz czasem wrażenie, że ludziom wydaje się, że cię znają, ale kompletnie nie mają racji, ponieważ nie wiedzą o tobie najważniejszych rzeczy?"

Autorka wykreowała kilkunastu bohaterów, których przedstawia nam w różnych okolicznościach i szczerze mówiąc, zazwyczaj jestem sceptycznie nastawiona do tak sporej ilości postaci, których losy zostają nam szczegółowo przybliżone. Z doświadczenia wiem, że zdarza się, iż autor chcąc stworzyć sporą ilość bohaterów, często gubi się w tym co robi i są oni po prostu nijacy, niczym się nie wyróżniający, do złudzenia przypominający siebie nawzajem. Tutaj jednak na szczęście się z tym nie spotkałam - każda z postaci była wyrazista i wyjątkowa na swój sposób. Szczególnie polubiłam Avery i Atlasa.

Opowieść jest naprawdę ciekawa, autorka miała dobry pomysł i zdecydowanie wykorzystała jego potencjał. Książkę czyta się bardzo szybko i na pewno nie będziecie się przy niej nudzić. Nie jest to może dzieło sztuki, ale można miło spędzić czas podczas czytania. Co do stylu autorki, jest on bardzo przyjemny, lekki i łatwy w odbiorze.

Podsumowując, polecam Wam tysiąc pięter jeżeli chcecie przeczytać coś ciekawego i lekkiego, nieco przypominającego "Plotkarę". Klimat Nowego Jorku z przyszłości jest fantastyczny, a historia dla której jest tłem - jeszcze lepsza. Miłego czytania!

8/10
Karolina

sobota, 18 listopada 2017

BAD MOMMY / TARRYN FISHER


"Chciałam być chciana. To pragnienie nie osłabło, wręcz przeciwnie - z czasem stało się silniejsze..."

Jedyne o czym myślę po przeczytaniu "Bad Mommy" to: "Co tu się właśnie wydarzyło? Czy to już koniec? Ale jak to?". Tarryn Fisher mną wstrząsnęła, całkowicie odcięła mnie od życia na parę godzin i sprawiła, że długo po przeczytaniu wciąż analizowałam wszystkie zachowania bohaterów. Chcecie wiedzieć dlaczego? Zapraszam do recenzji.

Fig Coxbury to kobieta borykająca się z wieloma problemami. Od dawna starała się o dziecko, a kiedy w końcu zaszła w ciążę, niestety poroniła, co przyczyniło się do znacznego pogorszenia jej stanu psychicznego. Kiedy pewnego dnia zauważa na ulicy kobietę z małą dziewczynką, w wieku w którym byłaby teraz jej nienarodzona córka, Fig odnajduje nowy życiowy cel. Postanawia zbliżyć się do rodziny Avery'ch i stać się częścią ich życia. Uważa, że Jolene, czyli tytułowa Zła Mama nie zasługuje na tak wspaniałego męża - Dariusa oraz przede wszystkim - małą Mercy. Kobieta szybko zyskuje ich sympatię i zaprzyjaźnia się z Jolene, przez co jest stałym gościem w ich domu. Wszystko dobrze się układa, do czasu gdy nagle sytuacja wymyka się spod kontroli i Fig nie tylko zazdrości życia Jolene, ale wręcz próbuje je przejąć. Kupuje te same ubrania, dodatki do domu, publikuje na Instagramie te same zdjęcia, włącznie z fotografiami Dariusa. Nasuwa się więc pytanie: Jak daleko jest w stanie posunąć się Fig aby przejąć życie Złej Mamy? 

Gdybym miała określić tę książkę jednym słowem, zdecydowanie byłoby to: FANTASTYCZNA. Naprawdę. Nie spodziewałam się, że aż tak mi się spodoba bo nie jest to raczej mój ulubiony gatunek, ale wiele osób ją polecało więc postanowiłam w końcu po nią sięgnąć. Zaczęłam czytać i nawet nie zorientowałam się, kiedy przeczytałam większą jej część. Skończyłam po paru godzinach i przez następne kilka dni nie byłam w stanie przeczytać niczego innego bo wciąż byłam pod wrażeniem "Bad Mommy". Jest to książka, która skłania do myślenia, każe nam się zagłębić w tajemnice każdego z trzech głównych bohaterów i nie daje o sobie zapomnieć. Jest to tak dobra książka, że teraz już zdecydowanie będę musiała sięgnąć po resztę powieści Tarryn Fisher.

"Wpuściłam do domu potwora i pozwoliłam mu rządzić. Dlaczego? Dlaczego on zniszczył coś tak pięknego? Zniszczył naszą rodzinę."

Narracja w książce jest pierwszoosobowa, ale treść została podzielona na 3 części i każda z nich przedstawiona jest z perspektywy innej osoby - Fig, Dariusa i Jolene. Coś, co naprawdę mi się spodobało, to to że tak naprawdę w każdej części odkrywamy nowe tajemnice. Osoby, które na pierwszy rzut oka wydają się wspaniałe i niewinne, nagle ukazują nam swoje inne oblicze i poznajemy je od zupełnie innej strony. Tak naprawdę każdy z bohaterów ma kilka różnych wizerunków i każdy z nich ujawnia przy innej osobie, nie ma tu postaci, która jest dokładnie taka jak nam się wydaje. Tak samo również nie ma tu żadnego elementu, który nie jest w stu procentach przemyślany i zaplanowany. Każda wypowiedź bohaterów oraz każda sytuacja ma znaczenie i wpływa na akcję.

"Bad Mommy" pokochałam również za to, że nie jest to zwykła książka. Jest to książka, która w niczym nie przypomina innych i właśnie za jej wyjątkowość tak bardzo ją cenię. Czyta się ją naprawdę szybko, ale jednocześnie akcja toczy się w odpowiednim tempie, a pomimo stosunkowo mrocznej otoczki, autorka pisze bardzo lekko, używa prostego języka, co sprawia, że książka jest naprawdę przyjemna w odbiorze. Spodobał mi się bardzo element psychologiczny i możliwość wgłębienia się w zagadki ludzkiego umysłu, więc zdecydowanie muszę częściej sięgać po książki z tego gatunku.

Zdecydowanie polecam "Bad Mommy" każdemu. Nawet tym, którzy tak jak ja zazwyczaj nie gustują w tego typu psychologicznych opowieściach. Zapewniam, że pochłonie Was od pierwszych stron i nie będziecie mogli jej odłożyć aż do samego końca. 

10/10
Karolina

niedziela, 12 listopada 2017

ROZGRYWKA / J. STERLING


"Zwróciłeś kiedyś uwagę na to, jak piękne bywają słowa? Jak łatwo jest mówić coś, co się wie, że ktoś chce usłyszeć? Jak kilkoma marnymi zdaniami można wpłynąć na czyjeś całe życie? Ale kiedy w ślad za nimi nie idą czyny, słowa są zupełnie bezużyteczne. To tylko dźwięki i sylaby. Nieznaczące zupełnie nic."

Kolejna książka z gatunku New Adult? No nie, co może być w niej takiego wyjątkowego? Czy warto w ogóle poświęcać jej czas? Moja odpowiedź brzmi: TAK, warto. Ale zaznaczam, że nie jest to pozycja, która spodoba się wszystkim. O tym jednak za chwilę, najpierw pozwólcie, że przedstawię wam króciutko zarys fabuły.

Akcja powieści rozgrywa się w dużej mierze na kampusie amerykańskiego collegu. Ona - Cassie, dopiero co przeniosła się do Fullton aby rozwijać swoją pasję - fotografię i zamieszkała ze swoją najlepszą przyjaciółką. On - Jack, jest osobą, której nikomu nie trzeba przedstawiać. Wschodząca gwiazda, najlepszy baseballista w historii Fullton, szkolny play boy. Najlepsze drużyny w USA chcą mieć go w swoich szeregach, a każda dziewczyna na kampusie pragnie, aby znalazł się w jej sypialni. Jack doskonale zna własną wartość i nie odpędza od siebie zalotnych dziewcząt, wręcz przeciwnie. Nigdy nie umawia się z jedną dziewczyną dwa razy - oto jego zasada. Jak można się domyślić, nie jest to chłopak, którego interesuje stały związek. A przynajmniej tak właśnie było, do czasu aż na imprezie w domu bractwa poznał Cassie. Dziewczyna jest dla niego ogromnym wyzwaniem bo jak się okazuje, jest jedyną osobą odporną na jego wdzięki. Jack porzuca swój wizerunek szkolnego łamacza serc, aby oddać swoje serce jedynej dziewczynie, którą kiedykolwiek pokochał. Ale czy w pogoni za marzeniami i własnymi pasjami jest miejsce na miłość?

Przyznaję, byłam bardzo ciekawa tej historii, zwłaszcza, że opinie na jej temat są przeróżne. Jedni ją zachwalają, a inni krytykują. A ja? Ja jestem gdzieś po środku. Z jednej strony bardzo mi się spodobała i miło spędziłam z nią czas, ale mimo tego nie mogę zignorować dość istotnych wad, które nieco obniżają moją ocenę. I może właśnie od nich zacznę, a najlepsze zostawię na koniec.

Po pierwsze, nie potrafię wręcz odpędzić się od wrażenia, że coś mi umknęło. Spotkałam się z opinią, że autorka miała pomysł na rozwinięcie i zakończenie akcji, ale niestety nie miała pojęcia jak ją rozpocząć i częściowo się z tym zgadzam. Owszem, początek jest naprawdę wybrakowany. Po zaledwie 60 stronach, kiedy historia wciąż powinna się rozwijać i miło byłoby poznać rozwój wydarzeń w życiu Jacka i Cassie, autorka nagle ucina przebieg wydarzeń i w kolejnym rozdziale spotykamy się z informacją "Miesiąc poźniej". Miesiąc, który znacząco wpłynął na relację pary. Miesiąc, po którym nagle ich nastawienie do siebie jest zupełnie inne. Ale... ale jak to? Dlaczego autorka oszczędziła nam istotnych szczegółów i nagle wrzuciła nas na głęboką wodę, kiedy bohaterowie są już zupełnie innymi wersjami siebie?
Kolejną wadą, w sumie powiązaną z poprzednią jest podobna sytuacja w dalszych etapach historii. Akcja toczy się bardzo szybko, momentami aż zbyt szybko moim zdaniem. Brakuje rozwinięcia istotnych wątków. Wątków, które mają wpływ na całą historię. Czytając miałam wrażenie, że autorce się gdzieś spieszyło i specjalnie wycięła z opowieści niektóre wydarzenia.
Ostatnią wadą, o której chcę wspomnieć to wręcz irytujące zachowanie główniej bohaterki w początkowych rozdziałach. Z czasem nawet ją polubiłam, ale na samym początku jej postawa była bardzo niedojrzała, a charakter, który miał chyba być zadziorny i ostry okazał się dość naciągany i dziecinny. 

"Wziąłem głęboki oddech i butem kopnąłem w ziemię. Fani z pewnością głośno krzyczeli, ale ja słyszałem tylko bicie własnego serca i pompującą mi się do krwi adrenalinę."

No dobra, wystarczy tego złego, przejdźmy może do pozytywnych aspektów powieści. Plusem jest jak dla mnie ogólny pomysł na fabułę. Mam tu na myśli głównie osadzenie bohaterów na kampusie oraz przypisanie im pasji, które miały aż tak duży wpływ na ich życie. Spodobało mi się, że nie porzucili wszystkich swoich marzeń, kiedy zaczęło rodzić się pomiędzy nimi jakieś uczucie, a wręcz przeciwnie. Zawsze przyznawali, że to właśnie ich zainteresowania, czyli baseball i fotografia są na pierwszym miejscu. 

Do gustu przypadł mi też styl autorki, gdyż jest on bardzo lekki, przez co bardzo szybko czyta się "Rozgrywkę". Pozytywnym zabiegiem było również zastosowanie narracji pierwszoosobowej, wykonanej na zmianę przez Cassie i Jacka. Chociaż muszę też przyznać, że byłabym bardziej zadowolona, gdyby podział ich wypowiedzi był bardziej wyrównany. Większość rozdziałów należała do Cassie, Jack natomiast otrzymał ich tylko kilka.

Podsumowując "Rozgrywka" to książka godna polecenia tym, którzy poszukują ciekawej i wciągającej, ale też niewymagającej i niezbyt wybitnej lektury. Powieść posiada dość sporo wad, które w znaczący sposób odbijają się na mojej ogólnej opinii. Nie powiem, że była przeciętna bo naprawdę mi się spodobała i miło się ją czytało, ale też niczym mnie nie zaskoczyła. Wydarzenia były przewidywalne i nieco naciągane, chociaż zakończenie naprawdę mi się spodobało. Nie była zła, ale nie była też wybitna. Taka... w porządku.

6/10
Karolina


Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję:
CzytamPierwszy

piątek, 10 listopada 2017

PONAD WSZYSTKO / NICOLA YOON


"Wszystko niesie z sobą pewne ryzyko. Nierobienie niczego też jest ryzykowne. Decyzja należy do ciebie."

Myślę, że nie muszę nikomu przedstawiać tej książki, chyba każdy już gdzieś o niej słyszał, głównie ze względu na ekranizację, która ukazała się kilka miesięcy temu. Zapraszam więc do recenzji "Ponad wszystko" autorstwa Nicoli Yoon.

Madeline jest uczulona praktycznie na wszystko. Świat poza jej domem jest dla niej tak ogromnym zagrożeniem, że coś, co dla innych jest nieszkodliwe, ją mogłoby zabić. Dziewczyna choruje na rzadką chorobę SCID i z tego powodu całe swoje życie spędza w domu. Powietrze w budynku jest specjalnie filtrowane, a każdy, kto ją odwiedza musi przejść dokładną kontrolę, odkażanie i musi być kompletnie zdrowy. Aby ograniczyć kontakt ze światem zewnętrznym do minimum, jedynymi osobami, które spędzają czas z Maddy są jej opiekunka oraz mama, która jest równocześnie jej lekarzem. Lekcje odbywa przez internet, a w każdej wolnej chwili czyta. Taki styl życia nawet jej odpowiadał, zdążyła się do niego przyzwyczaić i pogodzić się z tym, że już nigdy nie będzie taka jak inne dziewczyny w jej wieku. A przynajmniej tak właśnie było do czasu, do czasu aż w jej życie wkroczył Olly. Ich znajomość rozwija się głównie przez Internet, ale i tak to nie przeszkadza im to w przywiązaniu się do siebie. Olly staje się dla Maddy niezwykle ważny i właśnie to sprawia, że dziewczyna zaczyna dostrzegać w swoim dotychczasowym życiu coraz więcej wad i pragnie  je zmienić i wreszcie żyć pełnią życia.

"Życie może skręcić w dowolnej chwili w jednym z tysięcy kierunków. Być może istnieją wersje życia obejmujące wszystkie twoje wybory i wszystko to, co odrzucasz."

Zacznę może od tego, że na samym początku zupełnie nie byłam przekonana do tej książki. Zaczęłam czytać ją w wakacje, ale przerwałam i tak sobie przeleżała na półce kilka miesięcy. Aż do wczoraj, kiedy zdecydowałam się dać jej jeszcze jedną szansę. Zaznaczę jeszcze, że przed czytaniem obejrzałam film i byłam nim naprawdę zachwycona! Co do książki, to trochę irytowały mnie różnego rodzaju rysunki, ilustracje i inne tego typu dodatki zamieszczone przez autorkę w książce. Jednak przy drugim czytaniu przestały mi przeszkadzać, a nawet je polubiłam. Pozwalają czytelnikowi na lepsze poznanie Maddy dzięki umieszczeniu np. jej notatek czy rysunków. 

Styl autorki jest niezwykle lekki. Narratorką w powieści jest Madeline, więc mamy szansę poznać najgłębsze zakamarki jej umysłu, przemyślenia i marzenia. Rozdziały są króciutkie, akcja toczy się bardzo szybko, a dodatkowe urozmaicenie treści ilustracjami sprawia, że książkę czyta się naprawdę szybko. Nawet ci, którzy tak jak ja najpierw obejrzeli film, nie znudzą się podczas czytania pomimo tego, że znają już zakończenie.

Naprawdę żałuę, że jednak nie dokończyłam czytania "Ponad wszystko" latem, gdyż jest to książka wręcz idealna na wakacje. Aż się rozmarzyłam czytając opisy hawajskiego Maui i zatęskniłam za wakacyjną atmosferą. Jeżeli czytacie tę powieść latem, idealnie wczujecie się w klimat, jeśli natomiast podobnie jak ja sięgnęliście po nią kiedy za oknem leje deszcz, a słońca nawet nie widać za ciemnymi churami, to nie przejmujcie się! Książka pozwoli Wam na przeniesienie się myślami na rajskie Hawaje i umili Wam trochę jesienne chwile tęsknoty za wakacjami.

"Jeśli człowiek nie żałuje, znaczy że nie żył."

Muszę przyznać, że wręcz pokochałam bohaterów. Maddy jest postacią, której po prostu nie da się nie lubić i czytając bedziecie zdumieni jej odwagą i pozytywną energią. Olly natomiast jest dosłownie idealnym chłopakiem więc zapewniam Was, że jego również obdarzycie nieskończoną sympatią. 

Temat poruszony w książce jest niewątpliwie ciekawy i zdecydowanie oryginalny bo pierwszy raz spotkałam się z tego typu problemem w powieści. Autorka w pełni wykorzystała potencjał opowieści i należą jej się ogromne gratulację bo stworzyła naprawdę dobrą książkę, która nie tylko porusza i bawi, ale również zawiera ważne lekcje dla ludzi w każdym wieku.

"Obietnica - kłamstwo, którego ma się zamiar dotrzymać."

Ogromnym plusem jest jak dla mnie nieprzewidywalne zakończenie i nagły zwrot akcji. Dla kogoś, kto nie oglądał wcześniej filmu będzie to ogromne zaskoczenie, jednak ja już niestety znałam przebieg tej historii z ekranizacji. Mimo wszystko trzeba przyznać, że Nicola Yoon miała naprawdę dobry pomysł na niebanalne zakończenie powieści.

Na koniec chciałabym powiedzieć komu i dlaczego polecam "Ponad wszystko". Rekomenduję ją każdemu kto chce miło spędzić czas z książką, ale jest też gotowy na ogromną ilość przeróżnych emocji, które wydobywa z nas lektura tej oto powieści. Jest to książka naprawdę warta uwagi, jednak radziłabym zacząć właśnie od niej, a film obejrzeć w drugiej kolejności, żeby nie psuć sobie zaskakującej lektury. Polecam i mam nadzieję, że Wam również się spodoba!

9/10
Karolina

A Wy? Czytaliście już "Ponad wszystko"? Koniecznie dajcie znać w komentarzach co o niej myślicie!



środa, 8 listopada 2017

CHŁOPAK NA ZASTĘPSTWO / KASIE WEST


"Wszystko ma swoją opowieść. Poznając te opowieści, będziesz się napełniać nowymi doświadczeniami, które sprawiają, że zrozumiesz więcej. Będziesz wzbogacać swoją duszę o nowe warstwy."

Zacznę może od tego, że ta książka jest dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Generalnie nie spodziewałam się niczego ponadprzeciętnego, a słodka, dziewczęca okładka tylko utwierdzała mnie w tym przekonaniu. Oczekiwałam marnej młodzieżówki z nutą romansu. A co tak naprawdę otrzymałam? Zdecydowanie nie to, czego się spodziewałam.

Gia to typowa szkolna gwiazda. Najpopularniejsza, najładniejsza i najbardziej lubiana dziewczyna w szkole. Trzyma się z grupką swoich przyjaciółek, jest przewodniczącą szkoły oraz ma wspaniałego, starszego chłopaka. No i tu właśnie pojawia się problem. Bradley studiuje w innym mieście, więc nie ma zbyt dużo czasu na odwiedzanie Gii, a tym bardziej poznawanie jej przyjaciółek. Właśnie dlatego jedna z nich zaczyna wątpić w jego istnienie. Szkolny bal ma być okazją do udowodnienia wszystkim, że naprawdę ma chłopaka, ale niestety tuż przed imprezą Bradley zrywa z Gią. I co teraz? Przecież każdy pomyśli, że nigdy nie istniał, a wszystko było jednym wielkim kłamstwem. W obliczu tej sytuacji Gia posuwa się do ryzykownego rozwiązania i prosi obcego chłopaka z parkingu aby przez jedną noc udawał jej ukochanego. Ale czy na tym się skończy ich historia? O nie, to dopiero początek.

"Starałam się dzisiaj być lepszym człowiekiem, ale świat nie współpracuje."

Jest to moje pierwsze spotkanie z Kasie West, a z powodu tego, że słyszałam sporo dobrego na jej temat w ostatnim czasie, zdecydowałam się na przeczytanie którejś z jej książek. Zaczęła się naprawdę marnie, wydawało mi się, że potwierdzą się wszystkie moje przypuszczenia co do niej, ale postanowiłam czytać dalej. I jak się później okazało, była to bardzo dobra decyzja bo kiedy już przebrniemy przez kilka pierwszych stron, akcja się rozkręca, a Gia przestaje nam się wydawać tylko powierzchowną pięknością, która chce pochwalić się chłopakiem przed przyjaciółkami. Poznajemy nieco inne oblicze dziewczyny i zaczynamy szczerze ją lubić. 

Akcja toczy się naprawdę szybko, a historia opisana jest w bardzo prosty i przyjemny sposób, przez co książkę wręcz pochłania się w całości w kilka godzin. Opowieść nie nudzi, momentami jest lekko przewidywalna, lecz mimo wszystko bardzo miło się ją czyta.

Warto też wspomnieć o tym, że autorka porusza bardzo ważny problem, który niestety coraz częściej występuje wśród młodzieży. Jest to uzależnienie od mediów społecznościowych, opinii innych i ciągłej uwagi, a także bezustannego udostępniania publicznie szczegółów swojego życia prywatnego. Jest to naprawdę istotna kwestia i rzadko się o tym mówi, a jest to coś, co bez odpowiedniej interwencji będzie szerzyć się w coraz większym gronie i dotykać znacznie większej liczby nastolatków. 

"Jak mierzymy dziś naszą wartość? Liczbą lajków, które otrzymał nasz post, tym, jak wielu mamy znajomych czy ile zebraliśmy retweetów? Czy w ogóle wiemy, co tak naprawdę myślimy, dopóki nie przedstawimy naszych myśli w sieci i nie dowiemy się od innych, ile ich zdaniem są warte?"

Bohaterowie bardzo przypadli mi do gustu, zwłaszcza Gia i zastępczy Bradley (owszem, posiada swoje imię, ale poznajemy je dopiero mniej więcej w połowie książki więc nie zdradzę Wam tej wielkiej tajemnicy :D). Jedyna postać, której nie potrafiłam znieść to jedna z "przyjaciółek" Gii - Jules. Jeżeli czytaliście "Chłopaka na zastępstwo" to na pewno wiecie dlaczego. Podczas czytania po prostu nie potrafiłam wytrzymać jej zachowania. 

Jest to bardzo przyjemna historia na jeden wieczór. Raczej nie wprawi Was w przeogromny zachwyt i zdecydowanie nie należy do tych wybitnych, ale mimo wszystko jest to naprawdę dobra książka jak na lekką młodzieżówkę. Jeżeli poszukujecie powieści, którą można przeczytać dla rozrywki i chwili przyjemności to bardzo polecam "Chłopaka na zastępstwo". Jeżeli natomiast oczekujecie czegoś więcej, porywającej lektury lub opowieści dostarczającej cały wachlarz emocji, to niestety odradzam Wam tę książkę bo możecie się zawieść. Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkim miłego wieczoru!

7/10
Karolina

piątek, 3 listopada 2017

PODSUMOWANIE WRZEŚNIA I PAŹDZIERNIKA


Cześć wszystkim!
Jako, że mój blog sprawnie funkcjonuje od października, mimo iż pierwszy post pojawił się we wrześniu, postanowiłam przedstawić Wam moje czytelnicze podsumowanie tych dwóch miesięcy.
W tym czasie przeczytałam 13 książek. Pięciu z nich nie widać na zdjęciu, gdyż czytałam je w formie ebooka, pożyczyłam komuś lub po prostu zwróciłam już do biblioteki. Muszę przyznać, że jestem BARDZO dumna z tego, że pomimo wielu obowiązków związanych ze szkołą udało mi się przeczytać tyle książek :))

W R Z E S I E Ń

1. "CONFESS" - Colleen Hoover
2. "AFTER. PŁOMIEŃ POD MOJĄ SKÓRĄ" - Anna Todd
3. "AFTER. JUŻ NIE WIEM, KIM BEZ CIEBIE JESTEM" - Anna Todd
4. "AFTER. OCAL MNIE" - Anna Todd
5. "BÓL ZA BÓL" - Jenny Han, Siobhan Vivian

N A J L E P S Z A  KSIĄŻKA:
Myślę, że nikogo nie zaskoczy, że jako najlepszą książkę wybiorę "Confess" Colleen Hoover. W porównaniu z pozostałymi pozycjami jest bezkonkurencyjna. Pierwsze trzy tomy serii "After"generalnie nie są złe, ale bardzo irytowało mnie zachowanie głównych bohaterów, które było strasznie przewidywalne i momentami po prostu nie do zniesienia. Ciągłe kłótnie, po których i tak się godzili chociaż przyrzekali, że ostatni raz do siebie wracają. I tak w kółko. W każdym tomie. Wymagałam czegoś więcej po tylu rekomendacjach i informacji na okładce, określającej książkę jako "największy fenomen wydawniczy".

N A J G O R S Z A  KSIĄŻKA:
Zdecydowanie "Ból za ból". Kilkakrotnie podczas czytania musiałam zmuszać się do kontynuowania i cudem dobrnęłam do końca. Historia jest dość błaha, a główny wątek związany z zemstą po prostu dziecinny i strasznie niedojrzały. Irytowały mnie bohaterki i po prostu nie miałam ochoty na dalsze czytanie. Definitywnie nie sięgnę po pozostałe części serii.


P A Ź D Z I E R N I K

1. "13 POWODÓW" - Jay Asher
2. "PODTRZYMUJĄC WSZECHŚWIAT" - Jennifer Niven
3. "POCZĄTEK WSZYSTKIEGO" - Robyn Schneider
4. "CHŁOPAK, KTÓRY ZAKRADAŁ SIĘ DO MNIE PRZEZ OKNO" - Kirsty Moseley
5. "IT ENDS WITH US" - Colleen Hoover
6. "MOJA LADY JANE" - Cynthia Hand, Brodi Ashton, Jodi Meadows
7. "AFTER. BEZ SIEBIE NIE PRZETRWAMY" - Anna Todd
8. "CHŁOPAK NA ZASTĘPSTWO" - Kasie West

N A J L E P S Z A  KSIĄŻKA:
I tutaj pojawia się problem bo nie potrafię wybrać tylko jednej. Tak więc dwie książki, które najbardziej mi się spodobały to "Podtrzymując wszechświat" i "It ends with us". Na blogu znajdziecie recenzje obu powieści i stamtąd możecie się dowiedzieć co mi się w nich tak podobało i co skłoniło mnie do wyboru ich w tej kategorii ;))

N A J G O R S Z A  KSIĄŻKA:
Niestety jest to "Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno". Nie jest to najgorsza książka jaką przeczytałam, ale na tle pozostałych przeczytanych w tym miesiącu prezentuje się najgorzej. Odsyłam Was do recenzji, która pojawiła się niedawno na moim blogu, jeżeli jesteście ciekawi dlaczego się na niej zawiodłam.

To już wszystko na dzisiaj, zapraszam do kolejnego podsumowania już za miesiąc :))

A Wy jakie książki przeczytaliście w ostatnim czasie? Może nawet którąś z mojego posumowania? Dajcie znać w komentarzach! <3

Karolina

środa, 1 listopada 2017

IT ENDS WITH US / COLLEEN HOOVER


"Nie ma czegoś takiego jak źli ludzie. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, którzy czasami robią złe rzeczy."

Aaaa! W końcu udało mi się przeczytać najnowszą książkę mojej ukochanej autorki. Colleen Hoover kocham bezgranicznie, więc chyba nie zdziwi Was, że wciąż nie potrafię się otrząsnąć po przeczytaniu "It ends with us". Po pierwsze dlatego, że jest to naprawdę dobra książka. A po drugie jest to jednocześnie ostatnia książka Colleen Hoover, która została mi do przeczytania. A teraz? Teraz pozostaje mi czekać na kolejne cudeńko autorstwa pani Hoover. No cóż, kończmy te użalanie się i przejdźmy do recenzji :)

"Mam wrażenie, że każdy udaje kogoś, kim nie jest, a głęboko w środku wszyscy jesteśmy tak samo popieprzeni. Po prostu jedni ukrywają to lepiej niż inni."

Lily Bloom to młoda kobieta, której życie nie jest po prostu zwykłe i schematyczne. Zawsze robiła rzeczy, na które inni nigdy by się nie zdecydowali. Jako nastolatka była dziewczyną bezdomnego chłopaka, właśnie wygłosiła mowę pożegnalną na pogrzebie taty, której zdecydowanie nie można nazwać pochlebną, ale za to zdecydowanie szczerą. Chyba nikogo nie zdziwi, że właśnie taka osoba jak Lily postanawia otworzyć kwiaciarnię dla ludzi, które nie lubią kwiatów.
Na jednym z dachów w Bostonie spotyka młodego lekarza - Ryle'a Kincaida. Mężczyzna jest szalenie przystojny, wykształcony i inteligentny, po prostu idealny. Zbieg okoliczności sprawia, że ta dwójka spotyka się w chwili, kiedy oboje chcą uciec od wszystkiego. 
Mogłoby się wydawać, że od tej pory wszystko będzie lepsze i faktycznie tak właśnie było. No dobra, chwila... gdzie tu jakiś haczyk? Czy naprawdę wszystko będzie już dobrze? Przecież to nierealne. No cóż, jak to w życiu bywa, zawsze coś musi się zepsuć, kiedy jesteśmy naprawdę szczęśliwi. I tak właśnie się dzieje ale zdaje się, że dostrzega to tylko Atlas - były chłopak Lily, bezdomny, którego kiedyś ona wpierała, a który teraz ma być kołem ratunkowym dla niej.

"To, że ktoś cię krzywdzi, nie oznacza, że możesz tak po prostu przestać go kochać. To nie czyny sprawiają najwięcej bólu, lecz miłość. Gdyby czynom nie towarzyszyła miłość, ból byłby trochę łatwiejszy do zniesienia."

Sama nie wiem od czego zacząć... Książka tak bardzo mi się spodobała, że nie mam pojęcia którą zaletę wymienić w pierwszej kolejności. No dobra, na pierwszy ogień idzie coś, co naprawdę mną wstrząsnęło. Otóż, historia inspirowana jest przeżyciami Colleen Hoover. Autorka zawarła w powieści kawałek siebie i swojej przeszłości, przez co wydaje się jeszcze bardziej realna i jeszcze mocniej związałam się z główną bohaterką. Absolutnie spodobał mi się pomysł stworzenia książki dla ludzi borykających się z podobnym problemem. Czasami trudno jest spojrzeć prawdzie w oczy i dostrzec jak wiele cierpienia kryje się pod przykrywką uczucia. Podziwiam Colleen Hoover za to, że była w stanie podzielić się tym z czytelnikami bo nie ukrywam, że problem opisany w powieści jest zdecydowanie sprawą osobistą i bardzo delikatną.

Co do bohaterów, to nie mam im nic do zarzucenia. Każda postać jest wyrazista i wraz ze wszystkimi swoimi wadami, zaletami i problemami tworzy niepowtarzalną mieszankę. Pokochałam Lily za jej siłę, odwagę i bezgraniczną dobroć. Równie dużym uczuciem darzę Atlasa, który jest naprawdę dobrym człowiekiem i pomimo wszystkiego, co w życiu przeżył wciąż był czuły, opiekuńczy i honorowy. Co do Ryle'a szczerze mówiąc lubiłam go i nienawidziłam jednocześnie. Jeżeli czytaliście "It ends with us" to na pewno zrozumiecie, co mam na myśli.

"Wszyscy ludzie popełniają błędy. Tym co decyduje o charakterze człowieka nie są błędy jakich dokonujemy, lecz to, jak przekształcamy te błędy w lekcje, a nie w wymówki."

Książkę czyta się naprawdę szybko. Skończyłam ją w ciągu jednego dnia bo tak bardzo mnie pochłonęła. Myślę, że nie muszę tu zbytnio komentować stylu pisarki, który uważam za bezkonkurencyjny, co ukazuje we wszystkich swoich powieściach. Każda kolejna wydaje się jeszcze lepsza od poprzedniej, więc aż boję się pomyśleć jak bardzo pokocham kolejne jej książki. 

Podsumowując, polecam Wam tę książkę z całego serca. Jest wspaniała i myślę, że każdy powinien ją przeczytać, ze względu na fabułę oraz przede wszystkim problem poruszony przez autorkę. Tak naprawdę może to spotkać każdą z nas i ważne jest żeby otwarcie o tym mówić, nie zamiatać sprawy pod dywan, ale przyznawać wprost, że to jest złe oraz walczyć z tym. Powinnyśmy wiedzieć jak się zachować i jaki powinien być nasz system wartości. Jeszcze raz zachęcam Was do przeczytania i życzę miłego dnia!

10/10
Karolina

wtorek, 31 października 2017

MOJA LADY JANE / CYNTHIA HAND, BRODI ASHTON, JODI MEADOWS



"Każdemu głupcowi wydaje się, że jest mędrcem, tymczasem tylko mędrzec wie, ze jest głupcem."

"Moja Lady Jane" to książka, o której od paru miesięcy jest NAPRAWDĘ głośno. Recenzje na blogach, kanałach na YouTubie, bookstagramach i wszystkim innym - wydaje mi się, że każdy już zdążył ją przeczytać, przez co czuję się odrobinę w tyle, ale oto udało mi się w końcu to nadrobić i dzisiaj przychodzę do was z recenzją. Cała książkowa strona Internetu aż huczała od opinii tej powieści, ale jeżeli ciągle Wam mało i chcecie poznać moje skromne zdanie na jej temat to znaleźliście się we właściwym miejscu ;)



Tytułową bohaterką książki jest szesnastoletnia Jane - kuzynka króla Edwarda, która ma objąć władzę w XVI-wiecznej Anglii z powodu jego śmiertelnej choroby i braku potomstwa. Dziewczyna jest typowym molem książkowym, najchętniej spędziłaby całe życie z nosem w książce. Wszystko byłoby całkowicie zwyczajne gdyby nie to, że nagle z dnia na dzień musi pogodzić się z tym, że jej życie przewraca się do góry nogami: ma poślubić zupełnie obcego mężczyznę - Gifforda (który, nawiasem mówiąc jest Eðianinem, czyli potrafi zmieniać się w zwierzę). Dodatkowo Jane zostaje wplątana w pewną intrygę, więc na pewno nie jest postacią, której zazdroszczę. Nic więcej na temat fabuły Wam nie zdradzę, musicie sami sięgnąć po tę książkę, aby dokładniej poznać losy nastolatki.

Z ręką na sercu przyznaję, że to właśnie ogrom pozytywnych opinii miał wpływ na to, że przeczytałam "Moją Lady Jane". Trochę się obawiałam sięgając po nią, gdyż mam ten zaskakujący zwyczaj, że w większości przypadków po prostu nie podobają mi się książki, które podobają się każdemu. Kiedy słyszę o jakiejś powieści z każdej strony i za każdym razem kiedy przeglądam Internet widzę nową jej recenzję, to po prostu tracę ochotę na jej przeczytanie albo kiedy już to robię mam tak wysokie oczekiwania, że często się zawodzę. Ale nie martwcie się, nie tym razem! "Moja Lady Jane" to książka, którą wraz ze wszystkimi czytelnikami pokochałam całym sercem. Nie potrafię znaleźć chociaż jednej wady, która zepsuła mi przyjemność z czytania. Naprawdę. 

"A najbardziej na świecie kochała to, w jaki sposób książki przenosiły ją gdzieś daleko, poza obręb przyziemnego, dusznego życia, i pozwalały jej doświadczać setek innych żyć. Książki były jej bramą do innych światów."

Fabuła jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami i prawdziwą historią nastoletniej Jane, która w rzeczywistości rządziła Anglią zaledwie kilka dni, a potem została zabita. Autorki w godny podziwu sposób przekształciły tę historię we wspaniałą opowieść opartą na swojej własnej wersji wydarzeń. W tej zmienionej formie historia została wzbogacona o elementy fantastyczne. Bardzo spodobał mi się wątek Eðianinów, który został wprowadzony przez autorki i jest zupełną nowością. Otwarcie cieszę się, że w losy bohaterów nie został wpleciony element wampirów, wilkołaków czy innych schematycznych i oklepanych postaci fantastycznych.


Jak widać po okładce, autorki są trzy. Tak, trzy. Nie, nie domyśliłabym się tego za żadne skarby, gdyby nie zostało to wydrukowane i wręcz podsunięte mi pod nos. Kobiety dobrały się po prostu idealnie. Nie widać różnicy w ich stylach pisania, czytając książkę wydawało mi się, że wszystko napisała jedna osoba. Próbuję wyobrazić sobie jak trudnym zadaniem musi być stworzenie tak fantastycznej, jednolitej historii przez trzy różne autorki i jedyne co przychodzi mi do głowy to to, że chciałabym po prostu im pogratulować, bo jak dla mnie jest to osiągnięcie godne wszelkiego podziwu.

Pokochałam całą sobą bohaterów, których poznajemy w książce. Darzę ich tak ogromną sympatią, że to dla mnie aż nowość bo zazwyczaj bohaterowie nie wywierają na mnie aż tak pozytywnego wrażenia. Humorystyczne wątki i dowcipne wypowiedzi sprawiły, że podczas czytania co chwilę wybuchałam głośnym śmiechem i praktycznie płakałam z rozbawienia. 

"- Czy to był koński żart?
- Gdzie-e-e-e tam - zarżała."

Z całego serca polecam wam tę książkę. Jestem doskonałym przykładem na to, że jest to powieść, która bawi do łez i absolutnie pozytywnie zaskakuje. Zapewniam Was, że nie będziecie się przy niej nudzić i mam nadzieję, że spodoba się Wam tak samo jak mi się spodobała. Pozdrawiam i zachęcam do lektury! 
9/10
Karolina

niedziela, 29 października 2017

CHŁOPAK, KTÓRY ZAKRADAŁ SIĘ DO MNIE PRZEZ OKNO / KIRSTY MOSELEY



"Jego obecność podziałała na mnie kojąco.

Najprawdopodobniej była to najmilsza rzecz, jaką Liam kiedykolwiek dla mnie zrobił."

Cześć wszystkim! Wracam dzisiaj do Was z nową recenzją, tym razem jest to powieść Kirsty Moseley "Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno". Jest to najprawdopodobniej jeden z najdłuższych tytułów, z jakimi miałam kiedykolwiek styczność. Co do autorki - jest to moje pierwsze spotkanie z jej twórczością, ale czy ostatnie? Trudno stwierdzić, kiedy tak naprawdę sama nie wiem co mam myśleć o tej książce. Długo zastanawiałam się, co powinnam napisać bo moje uczucia do niej są bardzo mieszane. No cóż, zapraszam do opinii, a sami dowiecie się, dlaczego tak uważam.

Amber to dziewczyna, która po doświadczeniach z dzieciństwa nie jest w stanie zaufać nikomu na tyle, żeby pozwolić mu się do siebie zbliżyć. Mowa tu o kontakcie fizycznym, który jest dla nastolatki ogromnym wyzwaniem. Tylko nieliczne osoby posiadają przywilej dotykania jej: mama, brat Jake i jego najlepszy przyjaciel Liam.
Liam to chłopak, który posiada opinię szkolnego podrywacza, niszczyciela serc i oczywiście najprzystojniejszego ucznia ostatniej klasy. Zmienia dziewczyny jak rękawiczki, a jego życie to ciąg imprez oraz przygód na jedną noc i zupełnie się z tym nie kryje.
Nasuwa się pytanie: co może połączyć dziewczynę bojącą się dotyku oraz chłopaka uzależnionego od bliskości? Otóż, od ośmiu lat każdej nocy zasypiają przytuleni w łóżku Amber, aby następnego dnia powrócić do swoich standardowych uszczypliwości. Dziewczyna doskonale wie, że Liam to nie chłopak dla niej ani dla żadnej innej dziewczyny szukającej stabilizacji, ale równie doskonale wiadomo, że czasami to co jest dla nas złe wydaje się najbardziej kuszące...

"Speszona odwróciłam wzrok. Miałam wrażenie, że kiedy tak na mnie patrzy, widzi rzeczy, które staram się ukryć światem."

Zacznę może od pozytywnych stron powieści. Po pierwsze, naprawdę polubiłam bohaterów, co jest dla mnie ogromnym plusem bo nie ma chyba nic gorszego od czytania książki, w której główny bohater jest irytujący. Tutaj na szczęście nie było tego problemu. Liam to wręcz idealny chłopak i mogę się założyć, że czytając tę powieść każda dziewczyna chociaż raz pomyślała o tym, jaki jest wspaniały. Amber natomiast to dziewczyna z charakterem, potrafi postawić na swoim i otwarcie wyrażać swoje zdanie. 
Po drugie, uważam, że autorce należą się gratulacje ze względu na tak oryginalny pomysł na fabułę. Jest to niby zwykła powieść obyczajowa, poruszająca ważne tematy w przyjemny sposób, ale ze względu na dość nietypowy charakter relacji Amber i Liama, książka zdecydowanie wyróżnia się na tle innych podobnych sobie. 
Bardzo spodobało mi się również to, że autorka potrafiła zaciekawić czytelnika i pomimo minusów, o których wspomnę za chwilę, historia naprawdę mnie wciągnęła i nie potrafiłam przestać czytać.


"Odkrywałam, że jest naprawdę miły.
Nie miałam pojęci, dlaczego ukrywa swoją niesamowitą osobowość pod maską szowinistycznego podrywacza."

Co do wad, o których przed chwilą wspomniałam, muszę z przykrością stwierdzić, że znacznie wpływają one na moją ogólną ocenę.
Na pierwszym miejscu zdecydowanie i niepodważalnie: ilość cukru i słodyczy w wypowiedziach i zachowaniu bohaterów. Niektórym może się to spodobać, ale mnie naprawdę irytował ten idealny i sielankowy obrazek. Historia jest moim zdaniem wręcz przesłodzona, co jak dla mnie jest sporym minusem.
Po drugie: przewidywalność wydarzeń. Praktycznie nic mnie tu nie zaskoczyło, większość sytuacji dało się po prostu przewidzieć i nie wydarzyło się nic co w stu procentach byłoby dla mnie niespodziewane. Jak wspominałam wcześniej, nie mogłam się oderwać od tej książki ale głównie ze względu na oryginalność fabuły, zdecydowanie nie przez nieprzewidywany rozwój wydarzeń. Tego mi tu zabrakło, a uważam, że jest to dość ważny punkt każdej powieści.
A na koniec: błędy i literówki. Nie wiem, może trafiłam na pechowe wydanie, ale niesamowicie irytowały mnie błędy ortograficzne, powtórzenia oraz błędna pisownia. Mam nadzieję, że tylko nieliczne egzemplarze posiadają tę wadę.

Podsumowując, jest to ciekawa i bardzo lekka książka, którą przeczytacie w kilka godzin bo naprawdę wciąga. Raczej nie spodziewajcie się po niej zbyt wiele bo możecie się zawieźć tak jak ja. Mimo wszystko warto ją przeczytać, chociażby jak w moim przypadku dla rozrywki i odrobiny relaksu. Myślę, że dam autorce jeszcze jedną szansę, więc możecie się spodziewać recenzji jej kolejnej książki w niedalekiej przyszłości. Pozdrawiam! <3

6/10

Karolina

wtorek, 24 października 2017

POCZĄTEK WSZYSTKIEGO / ROBYN SCHNEIDER


"Przenikamy przez cudze życie jak duchy i zostawiamy po sobie wspomnienia o ludziach, którzy tak naprawdę nigdy nie istnieli. (...) Ale koniec końców to my decydujemy, jak inni mają nas widzieć."

Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam o książce, którą od chwili jej wydania chciałam przeczytać i parę dni temu wreszcie znalazłam chwilę aby po nią sięgnąć. Mowa oczywiście o powieści Robyn Schneider pt. "Początek wszystkiego". Okładka zachwyca, a dziesiątki pozytywnych rekomendacji tylko podsycają ciekawość. Pozwólcie więc, że dorzucę coś od siebie. Nic złego, daję słowo!

Ezra Faulkner i Cassidy Thorpe są jakby z dwóch różnych planet. Jak ogień i woda. Zupełne przeciwieństwa. 
ON - popularny i przystojny. Szkolna gwiazda sportu. Jego dziewczyną jest jasnowłosa piękność, która - jakżeby inaczej- jest cheerleaderką i najpopularniejszą dziewczyną w liceum. Czyżby coś Wam przypominał ten opis? O tak, schemat powtarzający się w amerykańskich filmach młodzieżowych: sielankowe życie szkolnej śmietanki towarzyskiej. Przereklamowane? Zdecydowanie.
ONA - ekstrawagancka, inteligentna, tajemnicza nowa uczennica. Zna dziwne słowa, ubiera się w męskie ubrania albo mundurki Gryffindoru, mistrzyni debaty. No cóż, teraz pewnie zastanawiacie się, co sprawiło, że zestawiłam tę dwójkę. No bo w końcu gwiazda szkoły i ekscentryczna rudowłosa nastolatka? Coś tu nie pasuje...
Owszem, Cassidy i Ezra pewnie nigdy by się nie poznali, gdyby nie osobista tragedia chłopaka, której efektem był nie tylko zniszczony samochód, ale również zniszczona przyszłość i marzenia. Tamtego pamiętnego dnia Ezra stracił prawie wszystko, co było dla niego ważne: karierę sportową, dziewczynę, przyjaciół a także pełną sprawność kolana. Wtedy właśnie w jego życiu pojawia się Cassidy i zmienia je na zawsze.

"Słowa mogą Cię zdradzić, jeżeli wybierzesz niewłaściwe, albo wyrazić mniej niż powinny, jeśli jest ich zbyt wiele"

Szczerze przyznaję, że nie oczekiwałam od tej książki fajerwerków, więc kiedy ich nie otrzymałam, nie czułam się zbyt zawiedziona. Dostałam lekką, przyjemną lekturkę na jesienny wieczór. Nic specjalnego, ale też nic negatywnego. Można naprawdę ciekawie spędzić z nią czas i tyle.

Książka jest napisana w bardzo lekki, prosty sposób. Akcja toczy się szybko, nie ciągnie się i nie nudzi. Dzięki temu "Początek wszystkiego" czyta się w niezwykłym tempie i po prostu nie da się oderwać od początku do końca. Od pierwszych stron historia mnie pochłonęła i nie miałam wyjścia, musiałam dokończyć powieść jeszcze tego samego dnia.

Historia przedstawiona jest z perspektywy Ezry, co moim zdaniem jest ogromnym plusem. Chłopaka polubiłam praktycznie od razu. Jego przeżycia mną wstrząsnęły i współczułam mu, jednocześnie przeżywając z nim jego osobistą tragedię. Spodobało mi się, że nie okazał się kolejnym schematycznym popularnym amerykańskim nastolatkiem. Wypadek wbrew pozorom miał w jego przypadku również pozytywny skutek, jakim była możliwość zdystansowania się od dotychczasowego życia i ponowne zastanowienie się nad samym sobą. 
Co do Cassidy - jest to naprawdę przyjazna, energiczna i wyróżniająca się z tłumu postać. Ja jednak nie do końca ją polubiłam. Od samego początku byłam do niej sceptycznie nastawiona i nie zdobyła mojej sympatii, w przeciwieństwie do Ezry.

"Smakowała jak fajerwerki, jak coś, do czego można się zbliżyć, ale nigdy nie będzie się tego miało na zawsze i tylko dla siebie"

W powieści został poruszony temat powrotu do rzeczywistości po czymś, co dla nas samych wydaje się być końcem świata. Pomimo faktu, iż jest to naprawdę trudne zagadnienie, autorka zdołała opowiedzieć o nim w bardzo ciekawy i przyjemny sposób. Książka pełna jest humorystycznych dialogów i śmiesznych sytuacji, ale nie brakuje również poważnych rozmów i refleksji. 

"Oscar Wilde powiedział kiedyś, że umieć żyć to najrzadsza rzecz na świecie, bo większość ludzi jedynie egzystuje i to wszystko. Nie wiem, czy miał rację, ale wiem, że ja bardzo długo tylko egzystowałem. A teraz zamierzam żyć"

Uważam, że jest to naprawdę dobra książka, która zasługuje na uwagę. Bardzo miło mi się ją czytało, ale nie zrobiła na mnie zbyt dużego wrażenia. Mimo to, polecam Wam "Początek wszystkiego" jeżeli chcecie przeczytać krótką ale ciekawą historię z dość zaskakującym zakończeniem. Mogę Was zapewnić, że nie będziecie się przy niej nudzić! :)

7/10
Karolina